Franciszek szokuje okultyzmem, a abp Vigano stracił okazję, żeby siedzieć cicho

 Mieszane, można nawet powiedzieć bardzo mieszane, reakcje wśród katolików wzbudziła niedawno postawiona w Watykanie szopka „bożonarodzeniowa”.

Nie wydaje się żeby ktoś z nich zrozumiał prawdziwe przesłanie owego „dzieła sztuki”.
 
Zachwyceni są krętacze, dla niepoznaki nazywający samych siebie koneserami sztuki współczesnej, a razem z nimi plastycy uważający się za artystów. Zachwytów nie podzielają ludzie rozsądni, arcybiskup Vigano, zdeklarowany przeciwnik papieża, dopatrzył się nawet herezji.
 
 
 
Katolicki portal misyjne.pl zachował obiektywność, ograniczył się do rzeczowej relacji:
„To wspaniale, że ktoś w Watykanie miał tyle odwagi, że zdecydował się w tym szalonym i potwornym roku wystawić nieoczywistą szopkę obalając tradycję, do jakiej przywykliśmy w tym miejscu pod obeliskiem” – powiedział mieszkaniec centrum Rzymu, właściciel małej galerii sztuki współczesnej. Jak podkreślił, przybiegł na plac Świętego Piotra, by na własne oczy zobaczyć to, o czym dyskutuje całe jego artystyczne środowisko w Wiecznym Mieście.
O tegoroczną watykańską szopkę spierają się artyści, eksperci, malarze i rzeźbiarze. Nigdy wcześniej, jak zauważył, żadna szopka przed bazyliką watykańską nie wzbudziła tylu emocji i skrajnych ocen. Ekspert w nadzwyczaj oryginalnych figurach doszukuje się licznych wpływów i inspiracji, począwszy od sztuki prymitywnej.
 
 
 
Rzymianie zauważają, że trudno przede wszystkim przekonać dzieci, że to, co widzą na placu Świętego Piotra, to szopka. Zaznaczają, że takie odstępstwo od bogatej we Włoszech – kolebce szopek – tradycji ich budowania jest dla najmłodszych całkowicie niezrozumiałe. „Dzieci widzą przed sobą przedziwne postacie, jakby z klocków lub osobliwej kreskówki. Można się ich nawet przestraszyć”
„Jeśli intencją pomysłodawców ustawienia tej szopki było to, by w tych ciężkich czasach wywołać uśmiech, to na pewno się to udało. Stoję, patrzę i pękam ze śmiechu” – podkreślił  z ironią starszy mieszkaniec jednej z kamienic koło Watykanu, który ogląda żłóbki na placu od 1982 r., gdy pierwszy ustawiono z inicjatywy św. Jana Pawła II. Jego zdaniem jest to „ponure widowisko”.
 
Dystansu nie udało się zachować arcybiskupowi Vigano:
 
 „Ktoś, kto podejmuje daremną próbę znalezienia czegoś chrześcijańskiego w tych obscenicznych ceramicznych posągach, powtórzy błąd, który już popełniono pozwalając na wybebeszenie naszych kościołów, obnażenie naszych ołtarzy i zepsucie prostej i krystalicznej integralności doktryny przez ambitne zmętnienie, które jest tak typowe dla heretyków (..) „nie jest zbiegiem okoliczności, że lata, w których scenka bożonarodzeniowa została stworzona, to te same lata, w których pojawił się Sobór Watykański II oraz zreformowana Msza św.”.
 
Można odnieść wrażenie, że abp Vigano powiedział o jedno zdanie za dużo, mianowicie zauważył, że krytykowana instalacja „pomaga zdjąć opaskę z naszych oczu”.
Nasuwa się pytanie, o jaką opaskę chodzi?
Ktoś może zadać pytanie o pochodzenie Świąt grudniowych i z łatwością znajdzie odpowiedź, że nie mają one nic wspólnego z chrześcijaństwem.
 
Na przykład u profesora Krawczuka, Aleksandra:
 
Pierwsi chrześcijanie przez całe wieki nie badali, kiedy Chrystus narodził. Dla chrześcijaństwa antycznego najważniejszym świętem był dzień Zmartwychwstania Pańskiego, w którym tkwiła istota wiary.
Nie mógł przyjść na świat z końcem grudnia. Choćby ze względu na obecność pasterzy, którzy w okresie zimowym również w tamtejszym klimacie nie wypasają swoich owiec. Dopiero w IV wieku chrześcijanie [upaństwowieni przez Konstantyna - przyp. mój] próbowali znaleźć odpowiedni dzień w kalendarzu dla świąt Bożego Narodzenia. Podjęli bardzo słuszny wybór, ustalając to święto na dzień 25 grudnia, gdyż jest to data przesilenia zimowego, od której dnia zaczyna przybywać. A poza tym 25 grudnia Rzymianie obcho­dzili dzień Słońca Zwycięskiego. Było to wielkie święto dla wyznawców Mitry. Równocześnie chrześcijanie też często identyfikowali Chrystusa ze słońcem. Poza tym pogańskie święto Słońca poprzedzone było radosnymi Saturnaliami, ludzie bawili się, obdarowywali się prezentami. Wybierając tę datę, chrześcija­nom udało się schrystianizować to pogańskie święto. Atmosfera radosnych Saturnaliów też przeniosła się na nasz okres poprzedzający Boże Narodzenie. Dlatego też pod względem kalendarzowym, obyczajowym i religijnym cały czas kontynuujemy tradycje z Czasów rzymskich.”
Dawni chrześcijanie nie mieli w swoich świątyniach ani obrazów, ani też rzeźb, gdyż stosowali się do II przykazania biblijnego, które zakazuje oddawania czci jakimkolwiek wyobrażeniom. Kościół  dopiero w IV wieku [po upaństwowieniu  przez Konstantyna - przyp. mój], pod wpływem masowo nawracających się pogan, zaczął tolerować sztukę figuratywną i oddawanie jej czci, co zresztą było powodem wielu sprzeciwów. (..) Ponieważ zabrakło drugiego przykazania, aby było ich nadal dziesięć, podzielono sztucznie dziesiąte przykazanie i dzięki temu mamy dziewiąte – “Nie pożądaj żony bliźniego Twego” i dziesiąte – “Ani żadnej rzeczy, która jego jest”, chociaż stanowić to powinno jedną całość.
Tygodnikprzeglad.pl
 
Więcej o okultystycznym znaczeniu tejże szopki tutaj:
 
 
zdjęcia: Gregorio Borgia/AP Photo
obraz: P. Breugel starszy