Ukraińskiego ludobójstwa na Polakach na Wołyniu w 1943 nawet najbardziej zakłamany banderowiec nie nazwie przejawem sympatii.

Zdjęcie ze Lwowa

 

 

21 lipca 2021 roku prezydent Wołodymyr Zieleński podpisał ustawę o "rdzennych narodach Ukrainy". Stanowi ona, że tylko Ukraińcy pochodzenia skandynawskiego oraz Tatarzy i Karaimi mają "prawo do pełnego korzystania ze wszystkich praw człowieka i wszystkich podstawowych wolności" (sic), pozbawiając tym samym tych samych praw Ukraińców pochodzenia słowiańskiego (czyli Polacy tak samo jako Słowianie też nie mieliby praw, a według nazistowskiego punktu widzenia są "podludźmi" na niższym stopniu "ewolucji".)

 

 A tymczasem w Gdańsku:

 

„Roszczeniowa jak to bywa w naturze przesiedleńców wiecznie posiadających do Polaków pretensje o dokonanie ludobójstwa na Wołyniu Ukrainka, żyjąca na koszt polskiego podatnika po decyzji Morawieckiego i spółki, kilka dni temu zgłosiła się do Punktu Doraźnej Pomocy Medycznej w Gdańsku. Niesatysfakcjonującej pomocy miał jej udzielić lekarz, który – jak się okazuje – mieszkał kiedyś na Krymie.

Ze skargi wynika, że lekarz domagał się rozmowy wyłącznie w języku rosyjskim – nie chciał rozmawiać po polsku lub ukraińsku. Miał również przekonywać pacjentkę, że »wojna« jest „winą Ukrainy”.

„Moją wizytę wykorzystał do tego, by powtarzać tezy rosyjskiej propagandy i przekonywać mnie do tego, że »wojna« jest „winą Ukrainy”, a ja nie wiem, jaka jest prawda. Rozmowa ta wywołała we mnie wstrząs psychiczny. Doskonale znam sytuację w Ukrainie, ponieważ jestem w stałym kontakcie z moim mężem, który obecnie przebywa w ostrzeliwanym przez rosyjską armię Charkowie” — pisze w skardze Ukrainka.

Według kobiety, lekarz nie miał identyfikatora i nie udokumentował wizyty we właściwy sposób. Nie przeprowadził wywiadu ani badania lekarskiego, nie przedstawił też diagnozy. Zamiast tego miał stwierdzić jedynie, że kobiecie „nic nie dolega i powinna pić wodę z solą”. Ukrainka relacjonuje, że udała się do innego szpitala, gdzie zdiagnozowano u niej zapalenie nerek.

Na lekarza złożyła skargę. Domaga się jego zawieszenia oraz przeprowadzenia kontroli w placówce. Spółka Copernicus twierdzi jednak, że do opisanej sytuacji nie doszło i zaprzecza stawianym zarzutom.

– Pacjentka uzyskała poradę lekarską i zalecenia w języku ukraińskim. Porada lekarska była udzielona w spokojniej i życzliwej atmosferze, czego świadkami była pielęgniarka koordynująca oraz obecny w pobliżu ratownik – przekonuje Katarzyna Brożek, rzecznik prasowy spółki Copernicus Podmiot Leczniczy.

Rzecznik dodała, że lekarz jest pochodzącym z Krymu obywatelem Ukrainy, a przebywa w Polsce od 12 lat. W Copernicusie pracuje od 2020 roku, a wcześniej nie składano na niego skarg. To chyba wszystko wyjaśnia w zachowaniu tej osoby.

Warto w tym miejscu dodać, że skarga złożona przez problemowego „gościa” zaproszonego do Polski przez Morawieckiego jednak utrzymywanego przez polskiego podatnika nie posiada żadnego dowodu potwierdzającego obłudne kłamstwa i pomówienie, jakie zostało w niej zarzucone lekarzowi.

Niestety narodowość ukraińska była znana z pretensjonalności i pogardy do wszystkich. Ich roszczeniowość jest znana wielu starszym Polakom, ale i wielu pracodawcom, którzy przyjmują ich do pracy.

WYJAŚNIAMY:

Nazywanie konfliktu zbrojnego trwającego na terenie wschodniej Ukrainy »wojną« należy traktować jako akcję dezinformacyjną. W świetle prawa, aby można mówić, że na danym terenie odbywa się wojna, musi ona zostać wypowiedziana. Na chwilę obecną stosunek wojenny nie został wypowiedziany przez żądną ze stron konfliktu. Na terenie Ukrainy od dnia 24 lutego 2022 roku został jedynie ogłoszony stan wojenny to jednak nie upoważnia nikogo, aby stwierdzać, że na Ukrainie toczy się od tego dnia »wojna«.”

 

Źródła, oczywistych względów, nie podaję